Piątkowy poranek to bardzo dobry czas na odwiedzenie Giełdy Rolno-Towarowej, w miarę spokojnie, więc i towar można dokładnie obejrzeć, a nawet „pomacać”.
Bardzo lubię takie powolne zakupy, gdzie nikt z tyłu nie ponagla. Sprzedawcy oczywiście zachwalają swój towar ale niezbyt „nachalnie”, obawiając się, że jeśli będą zbyt natarczywi to klient może się zniechęcić. Konkurencja jest duża i zawsze ktoś „z boku” może zaoferować niższą cenę bądź atrakcyjniejszy towar.
Tak więc w pierwszej kolejności zauważyłam, że jest bardzo duży wybór śliwek i moim zdaniem w bardzo atrakcyjnych cenach bo już od 2 złotych za kilogram – Czeczenka, natomiast Ulena i Mieszaniec (bardzo atrakcyjnie wyglądające ;)), Węgierka – 3 zł/kg.
Borówki można było kupić w cenie od 12 do 15 zł za kilogram
Porzeczki białe i czerwone w cenie 6,50 za kilogram. O dziwo, sprzedający nie mieli w swojej ofercie czarnych porzeczek, nie widziałam też agrestu.
Wiśnie były od 5 zł do 6,50 za kilogram ale też chyba już sezon na nie mija, bo nie wielu sprzedawców je miało.
Z jabłek widziałam „Papierówki” w cenie 1,99 zł za kg, czerwone „Joly Red” (swoją drogą, pierwszy raz spotkałam się z taką odmianą) w cenie 2,59zł/kg, jabłka odmiany „Genewa” można już było kupić na jednym ze straganów nawet za 1,80 zł za kilogram, chociaż podobne na innym straganie kosztowały aż 3,50 za kilogram. Wybór spory ale rozpiętość cenowa też.
Ku mojemu zadowoleniu spadły ceny pomidorów, jak się dobrze poszukało to można było kupić naprawdę ładne „Malinówki” płacąc 4,50 zł za kilogram. W tej samej cenie można było kupić pomidory „Lima”. Pomidorki koktajlowe w cenie 9,50 za kilogram.
Pisząc o pomidorach nie mogę nie wspomnieć o jednym z wyjątkowych straganów, na którym sprzedający oferował pomidory, które były w specjalnych wiklinowych koszach, wyglądały „jak marzenie” i z tego co mówił sprzedawca tak samo smakują, tyle tylko, że za nie trzeba było zapłacić 18 zł za kilogram. Niestety ja się na nie nie skusiłam.
Na pocieszenie mogę dodać, że tu też była obniżka, bo parę dni wcześniej ten sam pan oferował takie pomidory w cenie 25 zł za kilogram.
Papryka w przypadku zakupu na kilogramy 6 zł za kilogram, natomiast w workach 5 kilogramowych, nieco taniej bo 26 zł za worek.
W przypadku ogórków rozpiętość cenowa była już bardzo duża bo mniejsze były w cenie od 4 zł do 7 zł za kilogram, natomiast większe takie w „sam raz” na mizerię można było kupić już od 2 zł za kilogram, ja kupiłam w cenie 2,50zł i były całkiem niezłe. Tylko muszę tu nadmienić, że chyba, żadne z tych oferowanych na straganach, z pewnością nie były zrywane dzisiaj, nie wiem nawet czy były to wczorajsze…
Czosnek zimowy można było kupić już od złotówki do nawet 3,50 złotych za główkę.
Kapusta zmieniła cenę ale tylko w zapisie, bo wcześniej, była zwykle wyceniana za „główkę”, natomiast teraz cena była w większości podawana za kilogram – 1,50zł
Buraki zachwalane jako z „własnej produkcji” 4 zł za kilogram.
Marchew sprzedawana na wagę była w cenie od 3 do 4zł za kilogram, za pęczek nawet 4,50 zł.
Chrzan można było kupić od 20 do 28 zł za kilogram.
Ziemniaki w zależności od odmiany w worku 15 kilogramowym: „Catania” – 20 zł, „Irys” – 24 zł
Duża „głowa” słonecznika kosztowała 3 zł
Tylko na jednym ze straganów widziałam w sprzedaży grzyby – w cenie 20 złotych za kilogram.
Wśród innych towarów był też oczywiście na oddzielnym stanowisku, domowy chleb. Pan który go oferował mówił, że jeden bochenek waży kilogram i kosztuje 10 zł.
Wróciłam do domu z ogórkami i marchewką (3 zł za kilogram), sprzedawczyni twierdziła, że to z własnej produkcji, świeżutka. Towar sprawdziłam, a nawet sama sobie wybrałam, Pani sama mi to zaproponowała, tak więc jestem zadowolona i polecam innym, takie leniwe zakupy 😉
tekst i fot.: mm