6 maja nie był szczęśliwym dniem dla ubiegłorocznych Mistrzów Polski, którzy przy ulewnym deszczu ulegli Warsaw Eagles 2:13 (0:7, 2:0, 0:0, 0:6)
Pogoda w Warszawie nie rozpieszczała zarówno kibiców, jak i zawodników obu drużyn i można było zobaczyć bardzo defensywne spotkanie. Pierwsze akcje gospodarzy przyniosły jedyne w tym meczu przyłożenie w ataku, którego autorem był Zhenya Efimenkau, który jeszcze w ubiegłym sezonie reprezentował barwy białostockiego klubu.
Co prawda białostoczanie cały czas próbowali atakować, to brakowało skuteczności w kluczowych momentach meczu lub nie pozwalała na to dobrze dysponowana obrona gospodarzy. Co prawda jeszcze przed przerwą udało się zmniejszyć rozmiary porażki (2 punkty zdobył Aaron Ortiz po zablokowanym puncie rywali – w przyp. red.) to wynik po dwóch kwartach wynosił 7:2 dla Eagles.
W drugiej połowie Lowlanders wciąż próbowali atakować, ale tak jak i w pierwszej części spotkania brakowało dokładności w wykończeniu akcji. Przy padającym cały czas deszczu białostoczanie ryzykowali w czwartych próbach, będąc niespełna 20-jardów od pola punktowego gospodarzy i za każdym razem były to próby nieskuteczne.
Wynik w 4. kwarcie ustalił po przechwycie Awal Umaru, który złapał podanie Claytona Ueckera i zameldował się w endzone Lowlanders. Mimo kolejnego ataku gości wynik spotkania nie uległ zmianie i po raz pierwszy w tym sezonie, Ludzie z Nizin musieli uznać wyższość rywala. Tym samym warszawskie Orły zakończyły 9-meczową passę meczów bez porażki białostockiego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej.
–Jak to mówią w piłce nożnej “pierwsza bramka ustawiła spotkanie” i mimo wielu prób i starań nie udało się tym razem zapunktować w ataku. Nie mogę odmówić drużynie walki i ambicji, bo dalej nawiązując do nomenklatury piłkarskiej, do sytuacji podbramkowych dochodziliśmy. Tam albo dobrze grała defensywa Eagles albo u nas brakowało skuteczności. Tak też bywa w sporcie, że nie zawsze da się wygrywać. Nie chcę gdybać, co by było gdyby świeciło słońce, bo to nie ma sensu. Na szczęście mamy w ostatniej kolejce szansę na rewanż i tam sobie wyjaśnimy, która z drużyn w dwumeczu jest lepsza. Dodatkowym motywatorem dla chłopaków przed rewanżem jest puszczona po meczu przez Eagles piosenka Zenka “Przez Twe oczy zielone”, którą zawsze słychać w stadionowych głośnikach po naszych zwycięstwach w Białymstoku. Co jak co, ale disco polo to trzeba szanować. Tego tak nie zostawimy!” – powiedział Piotr Morko, prezes Lowlanders Białystok
Poza przyłożeniem w pierwszej kwarcie spotkania, białostocka defensywa skutecznie wyłączyła z gry atak gospodarzy. Obrona dowodzona przez Damiana Wesołowskiego i Aarona Ortiza grała cały mecz bardzo dobrze, poza jedną akcją, która przesądziła o wygranej gospodarzy. 0 (słownie “zero”) celnych podań Janka Wawrzyniaka oraz kilka udanych biegów Shakif’a Seymour’a to było wszystko na co było ich stać tego wieczora. Niestety nie dostaje się punktów za ilość podań czy ilość jardów, a za przyłożenia i tego wieczora to Eagles mogli świętować.
Już 13 maja o godzinie 13.00 przy bocznym boisku Stadionu Miejskiego Lowlanders Białystok będą mieli szansę na zmazanie plamy po porażce. Do Białegostoku przyjadą Warsaw Mets, którzy w 3. kolejce ulegli u siebie białostoczanom 55:25 i na pewno będą chcieli się zrewanżować.
Warsaw Eagles – Lowlanders Białystok 2:13 (7:0, 0:2, 0:0, 6:0)
I kwarta
- 7:0 po 57-jardowym biegu #24 Zhenya Efimenkau, podwyższenie za 1 pkt #30 Filip Twardowski
II kwarta
- 7:2 safety po zablokowany odkopnięciu (#26 Aaron Ortiz)
IV kwarta
- 13:2 przyłożenie po przechwycie i 71 jardowym powrocie #9 Awal Umaru, podwyższenie nieudane
Źródło: Biuro Prasowe Lowlanders Białystok
Zdjęcia: Lowlanders Białystok / Interception (Piotr Piekut)